Mimo licznych zalet kolumny aktywne nigdy nie przyjęły się w audiofilskim świecie na szeroką skalę. Entuzjastów sprzętu hi-fi nie przekonały ani odsłuchy, ani to, że wybierając takie zestawy, eliminujemy konieczność znalezienia optymalnego wzmacniacza, ani też fakt, że realizatorzy dźwięku korzystają niemal wyłącznie z głośników aktywnych. Dlaczego więc to rozwiązanie nie przyjęło się w domach? Cóż, to proste – kolumny z wbudowanym wzmacniaczem są droższe od swoich pasywnych odpowiedników, a koniec końców dają niewiele korzyści. Zamiast integry trzeba dobrać do nich przedwzmacniacz lub odtwarzacz z regulowanym wyjściem, zamiast kabli głośnikowych prowadzić do nich długie interkonekty, a dodatkowo każdemu głośnikowi zapewnić zasilanie. Zmiana architektury systemu oznacza, że nie będziemy mogli łatwo wrócić do wcześniejszego schematu, a sprzedaż kolumn aktywnych może okazać się trudna. Większość melomanów trzyma się sprawdzonych rozwiązań, najczęściej zmieniając tylko jeden element układanki na lepszy, ale identyczny z punktu widzenia konstrukcji i funkcjonalności. Wszystko zmienia się, gdy do gry wkraczają w pełni samowystarczalne aktywne zestawy głośnikowe – takie, które dzięki łączności bezprzewodowej stanowią kompletny system stereo i nie potrzebują żadnego przedwzmacniacza ani jakiegokolwiek zewnętrznego źródła. Jest to szczególnie kuszące dla tych, którzy jeszcze nie weszli w świat wysokiej klasy sprzętu i nie mają żadnego „bagażu doświadczeń”. Budować swój system stereo od zera, wybierając kolumny, wzmacniacz, źródło i akcesoria, czy kupić dobre kolumny bezprzewodowe i od razu zacząć słuchać muzyki? W wielu przypadkach wygoda bierze górę, dlatego do gry przyłączyły się takie marki jak KEF, Dynaudio, DALI, Triangle, Sonus Faber, Lyngdorf czy Pylon Audio, a ostatnio także duńska manufaktura, która w ten sposób uczciła dziesiątą rocznicę swojej działalności – Buchardt Audio.
Buchardt Audio to duński producent zestawów głośnikowych, którego celem jest – nigdy nie zgadniecie – dostarczenie klientom dobrego dźwięku w przystępnej cenie. Firma zapewnia, że jej kolumny pod względem wydajności mogą konkurować ze znacznie droższymi modelami. Duńczycy twierdzą, że w tym celu pozbyli się wszystkiego, co zbędne – zarówno z samych produktów, jak i modelu funkcjonowania biznesu. Pierwszym krokiem było podobno wyeliminowanie łańcucha pośredników między fabryką a klientem – drogiego marketingu, dystrybutorów i dealerów. Dzięki sprzedaży bezpośredniej udało się obniżyć koszty dla odbiorcy o 60-70% w porównaniu z kolumnami sprzedawanymi w tradycyjny sposób. Brzmi sensownie, ale ile jest w tym prawdy? Testy i nagrody nie biorą się znikąd, firmowe profile na Facebooku, Instagramie i YouTubie nie prowadzą się same, a opisywane kolumny dostałem od – uwaga – polskiego dystrybutora, który też angażuje się w promowanie wyrobów tej marki. Zwróćcie też uwagę na fotografie pod tym testem. Duńczycy swoim nowym monitorom zafundowali kilka, jeśli nie kilkanaście sesji fotograficznych w różnych lokalizacjach. Jeszcze przed przyjazdem kuriera otrzymałem 2,5 GB zdjęć przedstawiających A10 we wszystkich dostępnych wykończeniach, a nawet w przekroju, z widocznymi elementami wewnętrznymi. Czy tak postępuje firma, która oszczędza na marketingu?…
Czytaj cały TEST