W tescie na łamach Highfidelity.pl Wojciech Pacuła pisze w podsumowaniu:

MAŁE KOLUMNY SĄ CZYMŚ w rodzaju „pigułki szczęścia”. Są zwykle kosztowne, nie grają też niskim basem, czasem tylko jego wyższym zakresem. Jest w nich jednak coś, co powoduje, że wciąż i wciąż do nich wracamy wiedząc, że duże konstrukcje mogą więcej. Myślę, że podobnie będzie z najnowszą wersją kolumn Vienna Acoustics Haydn.

To kolumny o doskonałej detaliczności i selektywności, ponadprzeciętnie otwarte, czyste i wyraziste Ale też pięknie wypełniają dźwięk i choć nie można o nich powiedzieć „ciepłe”, to nie są też suche ani jasne. Mimo małych rozmiarów oddają muzykę w dużej skali o wyjątkowej dynamice Czy to wysmakowany jazz Yamamoto, czy też popowe granie Janna (Jan Rozmanowski), polskiego odkrycia ostatnich miesięcy, za każdym razem pozostają w służbie muzyki.

Haydny znikają z pomieszczenia, choć nie pokazują szerokiej sceny Ta zamyka się w oknie pomiędzy nimi, warto więc rozstawić je szerzej niż zwykle. Doskonale oddają za to głębokość sceny, z czym kłopoty mają nawet najdroższe konstrukcje. Są wspaniale wykonane i stoją za nimi długie lata zmian, poprawek i usprawnień. To, że wciąż są w ofercie znaczy, że jest w nich coś ponadczasowego. Dla wszystkich, którzy nie lubią ciepłego grania, a chcą usłyszeć wszystko, co jest w nagraniach bez jasności i jaskrawości, będą strzałem w dziesiątkę.

Cały test do przeczytania pod linkiem